TROCHĘ ZAKAZU autor: MAGDA ANDRZEJEWICZ, KLARA WARECKA
   

Długo oczekiwane ograniczenie ruchu ciężkich pojazdów na drogach wojewódzkich 724 i 721 na terenie naszej gminy nie satysfakcjonuje mieszkańców Konstancina-Jeziorny.

 

Tiry w Konstancinie

 

Wniosek o wprowadzenie zakazu ruchu pojazdów o dopuszczalnej masie całkowitej (DMC) powyżej 12 t na drogach wojewódzkich nr 724 i 721 na terenie gminy Konstancin-Jeziorna Komisja Rozwoju Gospodarczego, Infrastruktury i Przeciwdziałania Bezrobociu Sejmiku Województwa Mazowieckiego przyjęła 30 listopada 2011 r. prawie jednogłośnie (przy 1 głosie wstrzymującym się). Po niespełna czterech miesiącach okazało się, że nasze zwycięstwo trochę się skurczyło: 20 marca zarząd województwa zadecydował, że ograniczenie będzie dotyczyć pojazdów o DMC powyżej 16 t, a nie 12 t. Na wprowadzenie tej decyzji w życie czekaliśmy blisko pół roku. I doczekaliśmy się rozwiązania, z którego nie wiadomo czy śmiać się, czy płakać: zakazu ruchu tirów na naszych drogach w godzinach szczytu przez siedem godzin na dobę w godz. 7.00–10.00 i 16.00–20.00, oczywiście z wyłączeniem pojazdów z identyfikatorami. – Dokładnie jak w starej rosyjskiej anegdocie: obiecali szampanskoje i frukty, a na stole postawili wódkę i ogórki – mówi Adam G. z Grapy.

 

– Kiedyś mówiło się „zrobieni w ucho”, my zostaliśmy „zrobieni w tira” – wtóruje jego sąsiad.

 

Zakaz w takiej formie nie spełnia naszych oczekiwań. Nie chroni mieszkańców i uzdrowiska przed przekraczającym dopuszczalne normy hałasem, nie powoduje zmniejszenia emisji spalin i nie poprawia bezpieczeństwa na naszych drogach

 

Mazowieccy fachowcy od organizacji ruchu twierdzą, że wszystko jest w porządku: takie same ograniczenia obowiązują w Warszawie i ruch na naszych drogach musi być dostosowany do warszawskiego. Podobno informowali o tym władze gminy. Musieli wyjątkowo cicho mówić, skoro ani samorządowcy, ani mieszkańcy nic nie słyszeli o ramach czasowych ograniczenia. Goście marcowej sesji rady miejskiej wicemarszałek województwa mazowieckiego Krzysztof Strzałkowski i dyrektor Mazowieckiego Zarządu Dróg Wojewódzkich Zbigniew Ostrowski informowali o podjęciu przez zarząd województwa decyzji o zakazie, ale nie wspomnieli, że obowiązywać będzie tylko w godzinach szczytu.

 

– Zakaz ruchu pojazdów o DMC powyżej 16 t nawet o połowę zmniejszy liczbę ciężarówek i wyeliminuje ruch tranzytowy, który jest najbardziej uciążliwy – oceniał podczas sesji burmistrz Kazimierz Jańczuk. Cóż, zakaz wprowadzony w takiej wersji niczego nie ograniczy. Gdyby obowiązywał przez całą dobę, rzeczywiście ruch tranzytowy byłby o wiele mniejszy. Wystarczy poświęcić kilka nocnych godzin i zobaczyć, jak kawalkady wielotonowych cementowozów jadą przez Konstancin z południa Polski na północ.

 

– A czy my na pewno niczym nie różnimy się od Warszawy? Czy Warszawa też jest uzdrowiskiem? – pytają mieszkańcy. – Siedem godzin ograniczenia na dobę do kpina.Nawet w nocy nie mamy spokoju, szyby dudnią od tirów pędzących ul.Wilanowską – skarżą się.

 

Zakaz w takiej formie nie spełnia naszych oczekiwań. Nie chroni mieszkańców i uzdrowiska przed przekraczającym dopuszczalne normy hałasem, nie powoduje zmniejszenia emisji spalin i nie poprawia bezpieczeństwa na naszych drogach. Wprowadzenie tego pseudoograniczenia wymagało opracowania nowej organizacji ruchu i odpowiedniego oznakowania dróg nie tylko wojewódzkich nr 724 i 721, ale również części dróg krajowych, które przejmować mają ruch z terenu naszej gminy. Kto za to zapłacił? My. Czy radni wiedzieli, że przyznają pieniądze na tak ułomne rozwiązanie? Nie. Ile rada przeznaczyła na wprowadzenie takiego zakazu i takiej organizacji ruchu? Przeznaczono na ten cel 15 tys. zł. W przetargu wyłoniona została firma, która podjęła się opracowania nowej organizacji ruchu za ok. 12 tys. zł.

 

Na razie tiry w uzdrowisku mają się świetnie. Jeżdżą, jak dotychczas. Nic też nie słychać o sposobach egzekwowania zakazu. Czy ktoś widział policjantów lub funkcjonariuszy Inspekcji Transportu Drogowego sprawdzających tonaż pojazdów? W innych miastach samorządy potrafiły sobie poradzić. M.in. w Łomży obowiązuje zakaz przejazdu samochodów ciężarowych o DMC powyżej 10 t w godz. 22.00–6.00, w Gliwicach – pojazdów o DMC powyżej 12 t, a pojazdy o DMC powyżej 14 t nie mogą przejeżdżać tranzytem przez centrum Ełku. Jeśli władze Warszawy nie widzą potrzeby ochrony swoich mieszkańców, to ich sprawa.

 

Po dwóch tygodniach od wprowadzenia ograniczenia ruchu w godzinach szczytu, które na naszych drogach niczego nie zmieniło, burmistrz Kazimierz Jańczuk wystosował do urzędu marszałkowskiego pismo, w którym podkreśla, że gmina oczekuje wprowadzenia stałego zakazu ruchu pojazdów o DMC powyżej 16 t.

 

Czy ktoś widział policjantów lub funkcjonariuszy Inspekcji Transportu Drogowego sprawdzających tonaż pojazdów?

 

Argumentów przemawiających za wprowadzeniem stałego ograniczenia tonażu pojazdów mógłby dostarczyć fotoradar, rejestrujący prędkość rozpędzonych cementowozów. Burmistrz zapowiedział, że w projekcie przyszłorocznego budżetu zaproponuje przeznaczenie pieniędzy na zakup mobilnego fotoradaru i, jeśli radni tak zdecydują, urządzenie zostanie zakupione.

 

– Wystąpiłem do Komendy Stołecznej Policji o zgodę na udostępnienie gminie dwóch pomieszczeń w konstancińskim komisariacie, z przeznaczeniem na obsługę systemu pomiaru prędkości i zgodę taką otrzymałem. Pomieszczenia spełniają wymagania Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców. Rada miejska już przeznaczyła dla straży miejskiej 10 tys. zł na zakup komputerów do obsługi systemu. Po przeszkoleniu pracowników zwrócimy się do CEPiK o możliwość dostępu do bazy danych – informuje burmistrz.

 

Argumentów przemawiających za wprowadzeniem stałego ograniczenia tonażu pojazdów mógłby dostarczyć fotoradar rejestrujący prędkość rozpędzonych cementowozów

 

Mamy więc możliwości, jeśli rada przeznaczy odpowiednie pieniądze. W 2013 r. gmina ma kupić fotoradar. Miejmy nadzieję, że osiągi kierowców tirów, zarejestrowane przez urządzenie do pomiaru prędkości, będą dostatecznym argumentem za wprowadzeniem stałego zakazu przejazdu samochodów ciężarowych o dopuszczanej masie całkowitej powyżej 16 t przez teren naszej gminy.

 

– Naszą sprawą jest doprowadzić do wykonania uchwały sejmiku wojewódzkiego wszelkimi dostępnymi sposobami: rozmowami, petycjami podpisanymi przez tysiące mieszkańców, a w ostateczności protestami – zapowiadają członkowie lokalnych stowarzyszeń i zbierają podpisy pod petycją o ograniczenie tonażu.

 

Na posiedzeniu Komisji BOKiS Rady Miejskiej 1 października radni Andrzej Kafara, Sławomir Kanabus i Irena Śliwka odmówili złożenia podpisu na liście poparcia dla społecznych działań. Do 1 października swoje podpisy złożyli radni Ryszard Bajkowski, Andrzej Cieślawski, Grażyna Chojnowska, Adam Grzegorzewski, Bogusław Komosa, Alfreda Konopka, Paulina Kosecka, Jadwiga Magdziarz, Izabela Skonecka, Włodzimierz Wojdak, Mirosław Zima, Tomasz Zymer i Grażyna Żmigrodzka-Konitzer.

 

 

Tylko 164 dni czekaliśmy na wprowadzenie ograniczenia ruchu ciężkich pojazdów o DMC powyżej 16 t na naszych drogach. Dłużej, bo aż 268 dni czekali wolontariusze Instytutu Spraw Obywatelskich (INSPRO) na spotkanie z przedstawicielem rządu, by móc przekazać ponad 83 tys. podpisów zebranych pod petycją „Tiry na tory”. Niespełna trzy miesiące po wręczeniu petycji, 10 lipca 2012 r. w siedzibie Ministerstwa Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej odbyło się pierwsze spotkanie poświęcone powołaniu Rady do Spraw Transportu Intermodalnego. Wiceminister transportu Andrzej Massel spotkał się z przedstawicielami kampanii „Tiry na tory”, przewoźnikami kolejowymi i drogowymi oraz ekspertami zajmujących się tematyką transportu kombinowanego. Pomysł powołania rady zaaprobowali wszyscy uczestnicy dyskusji. Zmiany w polityce transportowej państwa wymagać będą przyjęcia nowych rozwiązań ustawowych, wprowadzenia jednolitej dokumentacji przewozowej dla przewoźników drogowych i kolejowych, określenia stawek za dostęp do infrastruktury kolejowej itp. Rada ds. Transportu Intermodalnego będzie opierać się na pracy społecznej, a jej członkowie nie będą otrzymywać wynagrodzenia. Efekty wprowadzenia transportu intermodalnego m.in. w: Szwajcarii, Niemczech, Austrii, Francji i Holandii przekonują, że warto podjąć działania prowadzące do ograniczenia ruchu ciężkich tirów po to, by drogi były bezpieczniejsze, powietrze mniej zanieczyszczone spalinami, a budżetowe pieniądze nie były przeznaczane na naprawę dziur i kolein w nawierzchni dróg.

 

   
Drukuj